.

Rozdział 08

- No co!? - Zbulwersowana Elise kręcąc się we wszystkie strony usiłowała rozluźnić uścisk Harrego na swoim drobnym nadgarstku. Stałam oparta samochód w bezpiecznej odległości i obserwowałam dość napiętą sytuację.
- Do czego ty chciałaś doprowadzić? WSZYSTKIEGO wam mogli dosypać do drinków. WSZYSTKIEGO - Harry dokładnie przeliterował ten wyraz jeszcze kilka razy po czym przeniósł swój przenikliwy wzrok na mnie. - Danielle?
- Co? - Zmrużyłam oczy i westchnęłam głęboko. Widać było, że jestem mocno pijana.
- Dziewczyna się nigdy nie bawiła, wyluzuj! - Wtrąciła roześmiana Elise. Alkohol miał wpływ na każdy jej ruch i każde wypowiedziane słowo. Chyba skończyła się przejmować krytyką Harrego. Podniosła dłoń do jego policzka i z impetem wymierzyła mu nieprecyzyjne uderzenie zahaczając dłonią o jego nos i górną wargę.
- Kurwa, uspokój się. - Harry stracił wszelką cierpliwość. - Do samochodu! - Jego ton nie zmienił się ani odrobinę. Otworzył tylne drzwi samochodu i na siłę wepchnął wciąż roześmianą Elise do środka. Zapiął jej pas i trzasnął drzwiami. Przede mną jedynie otworzył drzwi mając nadzieję, że sobie poradzę z wejściem do auta i zapięciem pasów. Z trudem, ale udało mi się wykonać te czynności. Byłam o wiele mniej pijana niż Elise i chłopak nie był na mnie tak wściekły. Nie należałam jednak wtedy do osób, które za wszelką cenę bronił. Wręcz przeciwnie - mnie również skarcił, ale o wiele mniej niż swoją siostrę.
Oglądając ciemne, gdzieniegdzie wręcz przerażające ulice spokojnie wydychałam powietrze przesiąknięte głównym składnikiem wielu naszych drinków - spirytusem. Elise klęła pod nosem na Harrego, który starał się za wszelką cenę ignorować gadaninę dziewczyny.
Położyłam głowę na oparciu fotela samochodowego i zamknęłam powieki. Nie potrafiłam sobie nic wyobrazić. Widziałam jedynie obraz klubu i tego co się tam działo - nic więcej. Po raz pierwszy byłam pijana, ale to jednak nie odebrało mi do końca mojego rozumu. "Nigdy więcej" plątało się po mojej głowie, kiedy spokojnie zasy...

Obudziło mnie głośne "kurwa" i pisk opon. Potem huk, raniące moje skronie odłamki szkła, nieprzyjemne ciepło krwi, jej zapach i zapach wypadku samochodowego. Przejechałam dłonią po moim czole i spojrzałam na cieknącą po palcach krew. Samochód wbity w drzewo mało co nie spłonął. Odpięłam pas.
- Harry... - Wychrypiałam i wcisnęłam także guzik odpinający jego pasy. Odchyliłam jego głowę do tyłu, żeby sprawdzić czy kontaktuje. Mruknął porozumiewawczo, ale na więcej nie miał siły. Spróbowałam się podnieść, ale wgnieciony dach uniemożliwiał mi jakiekolwiek ruchy. - Elise... Elise... - Chrypiałam ciężko połykając coraz to nowe krople krwi. Nie odpowiedziała.
Nagle usłyszałam czyjś przeraźliwy krzyk i ta sama osoba oznajmiła, że dzwoni po karetkę. Po chwili słychać było krótką rozmowę telefoniczną i długowłosa blondynka przykucnęła przy szybie po mojej stronie. Ledwo udało jej się otworzyć (a właściwie wręcz wyjąć) zgniecione drzwi i pomogła mi wysiąść z auta.
- Jestem Amanda, ale to nie pora na przedstawianie się... Pomożesz mi z tym chłopakiem?
W miarę możliwości pokuśtykałam do drzwi po stronie Harrego. Były mniej poturbowane, ale przednia szyba bardziej poraniła jego twarz, ręce, nogi i brzuch. W końcu udało nam się zapanować nad drzwiami i pomogłyśmy chłopakowi wydostać się z samochodu. Był w gorszym stanie niż ja. Ledwo utrzymywał się na nogach, a krew nie przestawała się sączyć z jego świeżych, bardzo dużych ran.
- Harry? - Szepnęła ledwo dosłyszalnie Amanda. Na jej głos podniósł wzrok i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem pełnym politowania. Jego wargi bezgłośnie utworzyły wyraz "dziękuję" po czym właściciel pięknych loków, które kąpały się w strugach krwi spływającej z czoła kiwnął głową na najbardziej poturbowaną tylną część samochodu.
"Elise" - przypomniałam sobie. Doczłapałam się do miejsca, w którym siedziała. Trudno było w jakikolwiek sposób manewrować, ponieważ ta właśnie część auta była najbardziej zniekształcona przez drzewo. Wspólnymi siłami ja i Amanda dałyśmy radę jedynie poluzować mocno trzymające się drzwi. W drzwiach nie było szyby, ale przygnieciony przez drzewo tył samochodu uniemożliwiał nam dostęp do Elise.
- Elise, jesteś? - Spytałam. Ciężko mi było cokolwiek mówić, ponieważ szkło naderwało kawałek skóry w rogu ust. Rana niemiłosiernie piekła.
W tym samym czasie na sygnale przyjechała karetka, a tuż za nią radiowóz także na sygnale. Policyjny samochód zatrzymał się wzdłuż ulicy, a karetka podjechała odrobinę bliżej naszego samochodu. Połowa 'eskorty', która przyjechała na miejsce od razu zajęła się Harrym, a druga część mężczyzn zaczęła akcję ratunkową dla jego siostry. Początkowo odrobinę odsunęli samochód od potężnego drzewa, po czym wyjęli drzwi, a tuż na nimi Elise. Była nieprzytomna, najbardziej poturbowana ze wszystkich.
Jej reanimacja rozpoczęła się już w ambulansie. Mnie także zabrali ze sobą. Po kilku prośbach ulegli także Amandzie. W końcu to dzięki niej wszyscy przeżyliśmy... Ja i Harry. Z Elise nic nie było wiadome.

2 komentarze: