.

Rozdział 07

Moje nozdrza uderzył intensywny zapach alkoholu. Krzyki i piski towarzyszyły głośnej muzyce i gadaninie DJ'a. Elise pierwsza przekroczyła próg klubu, przesiąkającego alkoholem. Wciąż niezdecydowana weszłam tuż za nią go środka. Niepewnie podążyłam w stronę baru śledząc wzrokiem czerwone, wysokie szpilki i przedzierając się przez tłumy spoconych ludzi. Biuściasta barmanka przyjmowała właśnie zamówienie jakiegoś dobrze zbudowanego mężczyzny. Usiadłam na wygodnym stołku barowym obitym czerwoną skórą, gdy poszedł do nas barman. Zanim spytał gwizdnął z dezaprobatą, ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ Elise była szybsza.
- Dziękujemy za takie powitanie. - Powiedziała ironicznie oglądając się co rusz w moją stronę. - Poprosimy dwa imbirowe drinki.
Nie zdążyłam wtrącić swojego zdania, kiedy kelner zniknął, aby po chwili wrócić z dwoma kieliszkami do drinków. Obserwowałam uważnie każdy jego ruch, aż zdobyłam się na odwagę, aby mruknąć do Elise zagłuszana przez coraz to głośniejszą klubową muzykę.
- Ja nie chcę pić... Nigdy nie piłam... - Wydukałam, a Elise spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, jakbym była nie z tej planety.
- To dzisiaj masz okazję spróbować. - Burknęła arogancko. Miała w sobie coś z brata.
Mężczyzna postawił przed nami dwa kieliszki wypełnione po brzegi zielonkawym płynem, który zawrócił mi w głowie swoim mocnym i intensywnym zapachem. Brzeg kieliszka zdobił cienki kawałek arbuza, który początkowo zdjęłam i włożyłam do buzi. Zdążył przesiąknąć alkoholem więc nieco się skrzywiłam. Elise nie sięgała po arbuza. Od razu zatopiła swoje wargi w zielonym napoju, a jej odrobina jej czerwonej szminki została na szkle. Ja również powoli i niezdecydowanie złapałam wargami brzeg kieliszka i przechyliłam go w moją stronę. Alkohol niespostrzeżenie przedarł się przez 'bramę' zrobioną z warg i poczułam jego intensywność w gardle. Rozgrzewający płyn zawładnął nad moim ciałem. Zrobiło mi się ciepło. Smak alkoholu zatrważająco szybko rozszedł się po moim organizmie. Czułam jego smak w każdym miejscu mojego ciała. Posmakował mi lekko imbirowy napój więc ponownie wzięłam, tym razem dłuższy i pełniejszy, łyk.

Kolejne drinki nie sprawiały już na mnie takiego wrażenia, jak ten pierwszy, a zarazem najprzyjemniejszy. Każdy kolejny pochłaniałam w bardzo szybkim czasie. Spróbowałam już prawdopodobnie wszystkich, a mężczyzna przyjmujący nasze zamówienia był pod szczerym wrażeniem. Coraz słychać było pełne podziwu, a może trochę troski westchnięcia, aż w końcu zdał się na odwagę, aby po cichu spytać o coś Elise.
- Osiemnaście. - Odpowiedziała głośno dziewczyna. Domyśliłam się, że chodziło o mój wiek. Elise też nie była do końca trzeźwa. Wciąż zamawiała kolejne drinki nie zaprzestając na tym pierwszym. Obie wypijałyśmy ich taką ilość, że żadna z nas nie zdołała już zauważyć, że barman podaje nam inny napój. Wystarczyło, że był w tym samym kieliszku, aby wystarczająco nas zmylić.
Upiłam łyk 'szatańskiego napoju', który niesamowicie mi smakował. Ten jednak był inny. Mocniejszy, bardziej aromatyczny. Wzdrygnęłam się po pierwszym łyku. Elise upiła go już prawie połowę.
- Co to? - Spytałam jej ledwo dobierając odpowiednie słowa. W mojej głowie majaczyło się milion myśli. Nigdy nie doświadczyłam takiego stanu.
- Drink...? - Brązowawy napój zachlupotał w jej kieliszku, kiedy uniosła go do ust. Nie, ona na pewno nie była już w żadnym stopniu trzeźwa. Nawet ja poczułam zmianę konsystencji i intensywności.
- Co to jest do cholery? - Zmieniłam ton głosu i tym razem zwróciłam się do barmana.
- Whisky. - Odpowiedział mechanicznie. - Zwykłe whisky.
Upiłam kilka kolejnych łyków napoju. Brązowawa ciecz pociekła po moim podbródku tworząc ciemną strugę ciągnącą się od wargi i skapującą wprost na delikatny materiał sukienki. Pochwyciłam serwetkę i starając się z całych sił wytarłam kapiący alkohol z podbródka i sukienki.
Nie był tak zadziwiająco dobry, jak drinki, które piłyśmy wcześniej, ale zaspokajał moje oczekiwania i dostarczał do mojego organizmu zdecydowanie wystarczającą, a nawet przekraczającą ilość alkoholu.
W całym klubie roznosił się ten sam intensywny zapach, którym przesiąkła już moja sukienka, włosy i zapewne każda inna część ciała. Wciąż głośniejsza muzyka z głośników ewidentnie zapraszała do tańca. Wstałam kołysząc się na chwiejnych nogach, ale udało mi się złapać równowagę. Szpiki obcierały moje stopy, ale muzyka nie dawała za wygraną. Powędrowałam wprost na parkiet, gdzie tłumy równie pijanych, spoconych ludzi przepychały się w rytm muzyki, czyli nic innego, jak 'klubowy taniec'. Powietrze gęstniało z każdym oddechem tańczących ludzi. Wszyscy na parkiecie sapali ze zmęczenia wciąż uginając kolana w rytm zwiększającego swoją częstotliwość bitu. Zaczęłam podrygiwać z grupą nieznanych dziewczyn, nad których organizmami także zawładnął już alkohol. Szybko dowiedziałam się, jak mają na imię i kontynuowałam moje podrygiwanie, do którego dołączały stopniowo ruchy biodrami i rękami, aż w końcu przeistoczyło się w pełen gracji (o ile można tańczyć z gracją po pijaku) i namiętności PRAWDZIWY klubowy taniec każdej taniej dziwki, ale jak inaczej można tańczyć w klubie w obcisłej, kontrowersyjnej kiecce i pod wpływem alkoholu?

Nagle zza drzwi słychać było kilka wymierzonych ciosów i jedno kopnięcie otworzyło je na oścież. W drzwiach stał wysoki chłopak. Rozpięta na górze koszula opinała się na umięśnionym brzuchu konturując doskonale każdy jeden napięty mięsień. Chude, długie nogi w czarnych rurkach poruszały się, kiedy chłopak wycierał białe converse o wycieraczkę przed klubem. Za sylwetką mężczyzny leżał nieprzytomny ciemnoskóry ochroniarz z połamanymi na pół okularami przeciwsłonecznymi.
Bezproblemowo rozpoznałam chłopaka w drzwiach, który pewnym krokiem wkroczył do klubu. Wszyscy odsunęli się kilka kroków, kiedy stanął na środku ogromnej sali. Jego zielonkawe oczy wypalały dziury w mojej skórze. Odetchnęłam głęboko czując w gardle namiętną i bardzo aromatyczną woń alkoholu.
- Danielle. - Zagrzmiał jego niski i chrypliwy głos. podszedł do mnie tak, że jego tors prawie dotykał moich piersi. Czując zapach alkoholu lekko przekręcił głowę. - Idziemy. - Wydał z siebie długie westchnienie i wyprowadził mnie z klubu za rękę jakby był moim ojcem.
Nikt nie odważył się nic powiedzieć, kiedy opuszczaliśmy pomieszczenie. Harry zatrzymał się jeszcze w progu.
- Ty też Elise. - Powiedział pusto nie odwracając głowy i drobna, wysoka dziewczyna podbiegła do nas truchtem uderzając głośno szpilkami o parkiet. Wszystkim tym poczynaniom towarzyszyło nieznośne echo i drwiące bądź też przerażone szepty jeszcze niedawno rozbawionych ludzi, który teraz trwali w bezruchu czekając, aż chłopak wyjdzie z budynku zabierając ze sobą najlepszą tancerkę w klubie i jej przyjaciółkę.

3 komentarze: