.

Rozdział 02

- Moglibyście ją zostawić, czy chcecie mieć ze mną do czynienia?!
- Uuu, patrzcie! Ruda znalazła sobie ochroniarza? - Chłopaki nie przestawali sobie ze mnie drwić. Byłam pośmiewiskiem, ale czułam, że ktokolwiek nade mną stoi może mi pomóc.
- Macie coś jeszcze do powiedzenia? - Zagrzmiał ciężej niż uprzednio. Cisza.
- Jesteście żałośni! - Palnął jeden, ale z nutką strachu w głosie. Wycofali się. Słyszałam oddalające się kroki.
- Ona urodziła się, jaka się urodziła. To nie jej wybór. Wy, jesteście dupkami z wyboru! - Rzucił jeszcze nieznajomy. Wciąż trwałam z zamkniętymi oczami, prawie wtulona w płaszcz mężczyzny.
- Dz-dziękuję. - Wydukałam. Serce łomotało mi nieustannie. Czułam ciepły oddech na mojej szyi. Było chłodno.
- Nie dziękuj. - Spojrzał na mnie, a ja po raz pierwszy od dłuższego czasu podniosłam wzrok. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak, o ciemnej burzy loków na głowie. Jego zielone oczy błądziły po mojej sylwetce, a dolna warga była przygryziona.
- To ja już może pójdę. - Rzuciłam trochę ze strachu, trochę z niepewności, a trochę ze wstydu.
- Nie bój się, zostań. - Uśmiechnął się nieznajomy.
- Nie dzięki, wiesz... Ja muszę już iść.
- A ja wiem, że nie musisz. Zaczekaj. Nic ci nie zrobili?
- Nie, tylko trochę boli mnie głowa odkąd upadłam na podłogę w szkole... Kolejna część mnie obumiera...
- Słucham? - Chyba chłopak nie zrozumiał przenośni, której użyłam.
- Każda część mnie umiera... Nieważne. Wróćmy do meritum. Przepraszam za tą sytuację.
- Nie masz za co przepraszać... Przyszedłem tu z własnej woli.
- Prawda. - Odparłam bez namysłu. - Wiesz, naprawdę muszę iść.
- Jasne... - Uśmiechną się arogancko. Kiedy się nie odzywał wydawał się ponury... Taki inny. Trochę mnie przerażał więc szybko odeszłam z miejsca zdarzenia nie oglądając się za siebie.

Rose nie było już w domu. Poszła do pracy. Ktoś musiał zarabiać, aby nas utrzymać. W weekendy także i ja dorabiałam sobie, jako kelnerka w kawiarni, w której pracowała Rose. Poszłam więc wzdłuż bocznej uliczki kierując się w stronę szyldu "Café Crème". Suche, różnobarwne liście szeleściły pod moimi butami. Wiatr nie ustawał swojego koncertu wśród gałęzi nagich prawie drzew.
Dotarłam do beżowych, aksamitnych parasoli. Przeszłam przez drewniany taras kawiarenki i weszłam do środka otrzepując płaszczyk z jesiennych liści. Usiadłam przy jednym z wolnych stołów. Zdjęłam kurtkę i przewiesiłam ją przez oparcie. Uniosłam menu i zaczęłam przeglądać wspaniałe kawy, rozkoszne babeczki, aromatyczne ciasta i chłodne napoje. W kawiarni pachniało mielonymi ziarnami kawy i bitą śmietaną. Znalazłam w karcie zadowalającą mnie kawę i zaczekałam cierpliwie na kelnera. Nie zdziwiłam się, gdy aby odebrać zamówienie zjawiła się moja siostra.
- Co ty tu robisz? - Zapytała stawiając tacę z brudnymi szklankami na moim stoliku. Usiadła naprzeciw mnie.
- Nie wytrzymałam dzisiaj... - Łza spłynęła mi z oka. - Dzisiaj popracuję, ale na razie muszę się czegoś napić.
- Rozumiem. - Powiedziała Rose wichrząc moje włosy w czułym geście. - Moka Cremo, jak zwykle?
- Karmelowe. - Odparłam z uśmiechem. Siostra wstała i zaniosła tacę do baru. W tej samej chwili przybiegła Jessica. Jak zwykle rozpromieniona i pełnia wigoru zaczęła obcałowywać moje policzki pozostawiając na nich ślady czerwonej pomadki.
- Dani! - Murzynka uwielbiała zdrobniale na mnie mówić. - Dawno cię tu nie było! Co cię tak pochłania w weekendy, że nie masz czasu zajrzeć?
- Szczerze, to użalanie się nad sobą i trochę wena artystyczna. - Zaśmiałam się do Jessie.
- To skończ z tym użalaniem się chudzinko i chodź coś zjeść. - Poruszyła moimi zwiotczałymi ramionami.
- Oj tam, oj tam. Dzisiaj popracuję, tylko wypiję cappuccino. - Uśmiechnęłam się do Murzynki.
- Wypij kawę na koszt firmy. - Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje idealnie białe zęby.
- Mogłabym więc zamówić coś o wiele droższego! - Zaśmiałam się. Wtórował mi wysoki śmiech Jessie. Odeszła od stolika.
Jessica jest naszą 'Drugą Mamą'. Tak pieszczotliwie ją nazywamy. Ma obecnie trzydzieści cztery lata i jest zdecydowanie nadopiekuńcza. Traktuje mnie i moją siostrę, jak swoje dzieci, których nigdy nie miała. Nadzwyczajnie ją kochamy. Poznałyśmy się, kiedy ja i Rose po raz pierwszy przyszłyśmy do kawiarni, co oznacza tyle, że znamy ją pięć lat - dokładnie tyle ile minęło od śmierci rodziców. Pamiętam, że Rose zaczynała wtedy pracę, aby zarobić na utrzymanie nas, a ja siedziałam i zapoznawałam się z Jessicą. Teraz jest ona dla mnie kimś najbliższym, nie licząc Rose i dziadków.
Murzynka truchtając przyniosła do mnie kawę i usiadła po drugiej stronie stolika.
- Widzę, że się stęskniłaś. - Stwierdziłam i wzięłam łyk karmelowego Moka Cremo. Smakowało wybornie, jak to napoje przygotowywane przez "Drugą Mamę".
- Szczerze to bardzo. Chciałam was odwiedzić, ale byłam zawalona robotą. Opowiadaj, co u was? - Jak zwykle ciekawska poprawiła swój fartuszek.
Opowiedziałam jej historię o moich problemach, na co tylko zrzedła jej mina. Zdjęłam zwiewny szalik i podwinęłam rękawy czarnego sweterka.
- Zrobię ci warkocz. - Zaproponowała kobieta i wyjęła z kieszeni fartucha gumkę do włosów. Posłusznie usiadłam tyłem łapiąc tylko kubek z cappuccino. Popijałam łyk po łyku cierpliwie czekając aż Jessica skończy swoje dzieło. W międzyczasie Rose przyniosła mi fartuszek, który umiejętnie przewiązałam z tyłu moich bioder. Wygładziłam go na udach.
'Gaduła' (bo tak także nazywałyśmy Jessie) pieszczotliwie przeczesywała moje włosy opuszkami palców. Uwielbiała się nimi bawić. Kiedy skończyła, opuściła długi splot na moje ramię i wstała z krzesła.
- Do pracy Dan, dzisiaj mamy tłok. - I rzeczywiście. Kiedy obróciłam głowę moim oczom ukazał się malowniczy obrazek. Wypełniona kawiarenka, kilka ślicznych kelnerek, a w tle urokliwe widoki wymalowane za pomocą mojej ręki, farb i pędzla na ścianach "Café Crème".
Rodem z Wenecji!

5 komentarzy:

  1. Jak zawsze super xD Kocham i uwielbiam *---*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział <3 Chcę więcej. Wydaje się długi ,ale czyta go się krótko może mogła byś pisać dłuższe ? hah :D
    Może masz do polecenia jakiś fajny blog który ma więcej rozdziałów. Najlepiej żeby był o Haroldzie znaczy jako głównym bohaterze. A tak w ogóle nie wiem czy to pisałam ,ale twój blog jest PERFECT

    U mnie niedługo pojawi się rozdział 1 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Aż się uśmiechnęłam :D
      Teraz rozdziały właśnie będą dłuższe, bo doszłam do tego samego wniosku co ty ;)
      Chyba nie mam do polecenia żadnych blogów...

      Pozdrawiam , lovki ♥

      Usuń